Rumunia 99 - "wakacje w krzakach"


Schemat terenu działania wyprawy

Schemat terenu działania wyprawy

Plateau nad wsią Moceris, teren działania wyprawy Po doświadczeniach z zeszłego roku, tegoroczna wyprawa została przygotowana z wielką starannością. Kampania reklamowa dała dużo lepsze niż rok wcześniej rezultaty i nasza grupa była dość liczna. W jej skład weszli Dariusz Bartoszewski - kierownik, Aleksandra Helwak, Joanna Reducha, Jarosław Niekludow, Andrzej Poczobut, Rafał Tokarewicz, Adam Wolniewicz - z Sopockiego KTJ, Grzegorz Jabłoński wraz z rodziną z SG Wrocław, Ewa i Stanisław Kotarba, Grzegorz Michno z KKTJ, Jan Poczobut ze Speleoklubu Warszawskiego i ekipa nurkowa: Wiktor Bolek z SG Wrocław, Wojciech Piotrowicz i Rafał Garski z Sopockiego KTJ.

Tym razem udało się załatwić kilku sponsorów, którzy wsparli (nieznacznie) wyprawę w sprzęt. Ubezpieczenia członków wyprawy zostały sfinansowane przez dotację KTJ PZA.

Dużo wcześniej zostały załatwione trzy samochody, które miały zawieźć naszą liczną gromadę do celu naszej ekspedycji. Były to dwa busy i jeden samochód osobowy. Z ich pomocą udało się przetransportować wszystkie klamoty do Resity będącej siedzibą zaprzyjaźnionego klubu "Exploratorii", wraz z którym rozpoczęliśmy pierwszą i zasadniczą częścią wyprawy.

Baza wyprawy na polanie Ducinu

Baza wyprawy na polanie Ducinu

Był to obóz eksploracyjny w rejonie Odobasnita (czytaj Odobasznica) około 50 kilometrów na południe od Resity. Teren ten jest fragmentem większej całości, plateau ograniczonego od południowego zachodu znanym w Rumunii przełomem (kanionem) rzeki Nery, od północnego zachodu doliną Beului, od północnego wschodu kanionem Minisului, i od południowego szeroką doliną oddzielającą góry Aninei od Almajului. Plateau w południowej części znajdujące się na wysokości ok. 700 m n.p.m. łagodnie wznosi się ku północy do poziomu mniej więcej 900 m n.p.m.. W środkowej części znajduje się najwyższe wzniesienie rejonu (i zarazem całych gór Aninei) - szczyt Virfu Plesiva - 1144 m n.p.m.. Wbrew naszym wcześniejszym oczekiwaniom geologia jest tu nieco bardziej skomplikowana i mniej przychylna jaskiniom głębokim niż sądziliśmy. Najniższe wywierzysko odwadniające teren plateau - Ochiu Beu - znajduje się na wysokości około 280 m n.p.m.. Jednaj zasadniczą część tego terenu odcina od niego wąski pas skał nieprzepuszczalnych na którego krawędzi znajduje się system wywierzysk na wys. ok. 550 m n.p.m.. Ponieważ wywierzysko Ochiu Beu ma znaczną wydajność (większą niż Lodowe

Widok ogólny terenu działania - krzaki

Widok ogólny terenu działania - krzaki
Źródło w Tatrach), być może istnieją tutaj głębokie jaskinie rozwijające się wzdłuż tego pasa, jednak odległość tego rejonu od naszego obozu była zdecydowanie zbyt wielka (ok. 4-5 godzin marszu). Obóz został zlokalizowany w południowej części plateau na polanie Ducinu, na wysokości ok. 700 m n.p.m.. Jaskinie tego rejonu (a właściwie leżące dalej na północ, gdyż tylko tam prowadzone były większe prace eksploracyjne) odwadniają się w przeciwną stronę do doliny Mocaris do kilku wywierzysk na wysokości 360-400 m n.p.m.. Daje to więc w praktyce szanse na odkrycie jaskiń o głębokości do 300-350 metrów.

Pierwszym istotnym spostrzeżeniem na temat rejonu był fakt jego znacznego "zakrzaczenia". Okolicę niemal bez wyjątku pokrywał las, w większości w młodym wieku utrudniający poruszanie się i orientację. Szata roślinna wyeliminowała skutecznie widoki na jakiekolwiek górskie widoki. Widać było jedynie las i krzaki. Dość dokuczliwe były komary i wielkie, dwucentymetrowe gzy zwane przez nas krążownikami, z racji potężnego hałasu jaki czyniły lecąc. Ich aktywność potrafiła w porywach uniemożliwić zawiązanie butów podczas np. drogi powrotnej z jaskini - cięły jedynie obiekty nie będące w ruchu. Samo "rozpoznanie" terenu na tyle, aby od biedy trafić z powrotem do obozu zajęło kilka dni.

Nowy, obiecujący otwór

Nowy, obiecujący otwór - pierwsze wejście

Teren ten był już (w niewielkim stopniu) rozpoznany speleologicznie. Działał tam w roku 1977 klub Exploratorii i 1987 klub Hades z Ploiesti. Odkryto wtedy kilkanaście jaskiń o głębokości do 70 i długości do 400 metrów. Jednak okolica nawet w bezpośredniej bliskości obozu nie została systematycznie przeczesana. Działalność prowadziliśmy w mieszanych grupach polsko-rumuńskich. O celach i rodzaju działalności decydował prezes klubu Exploratorii jako osoba najlepiej merytorycznie przygotowana i obeznana z terenem. Jak stwierdziliśmy później było to rozwiązanie nieco niefortunne. Na początku przeprowadziliśmy sprawdzenie obiektów już znanych, gdzie nie udało się znaleźć nic większego. W drugiej kolejności sprawdziliśmy (częściowo) krawędzie kilku niewielkich łat skał niekrasowiejących posiadających odwodnienie powierzchniowe. Jednak wszystkie wchłony do "wejścia" wymagały dużych prac ziemnych. W trzeciej fazie działalności poszczególne ekipy z saperkami w rękach próbowały rozkopywać liczne tutaj "ewidentne" problemy eksploracyjne. Jednak zabrakło tutaj konsekwencji. Ani bowiem Rumuni, ani w sumie my nie poświęciliśmy większej ilości czasu jednemu obiektowi, lecz dłubaliśmy po trochu w każdym, co nie przyniosło efektów, bo i szanse na to były małe.

Plan Avenul Joji

Równolegle z działaniami wymienionymi wyżej podjęliśmy próby penetracji terenu w celu znalezienia nowych, otwartych otworów jaskiń. Myślę, że była to najsensowniejsza forma znalezienia czegoś nowego. Niestety odbyło się tylko kilka tego typu wycieczek i to bez wyraźnego planu. Inercyjnie zgadzając się z grupą rumuńską nie zastosowaliśmy ani podziału terenu na sektory, ani jakiejkolwiek systematyki poszukiwań. Można stwierdzić, że właściwie teren w sensie ogólnym pozostał dziewiczy. Wycieczki te przyniosły najciekawsze rezultaty. Podczas pierwszej udało się zlokalizować niewielki otwór (10x10 cm) bezpośrednio w glebie nad serią 7-miu położonych w jednej linii sporych lejów krasowych. W ciągu kilku minut udało się do powiększyć do rozmiarów człowieka. Z dna niewielkiej studzienki (patrz zdjęcie) prowadziła dalej rozmyta ciasna szczelina. Rzucony w nią kamień spadał około 4 sekund tylko nieco się obijając. Sądząc z odgłosu lądował w ogromnej sali. Jednak pomimo kilku szycht kucia nie udało się do niej dostać. Podjęliśmy więc prace ziemne w otworze niewielkiej jaskinki poniżej, położonej koło niewielkiego wchłonu w drugim od góry leju. Była to myta rura opadająca stromo w dół wypełniona humusem i drobnym gruzem. Pomimo wykopania kilku metrów (łatwo, niewielka wolna przestrzeń pod stropem) nie osiągnęliśmy większej próżni. Jednak charakter rury i osadu się nie zmienił i szkoda, że koniec obozu nie pozwolił nam na kontynuowanie prac.

Inna ekipa podczas kolejnej wycieczki odkryła zaledwie 200-300 metrów od obozu niewielki otworek w częściowo skalistym gruncie. Wrzucony tam kamień spadał kilkadziesiąt metrów. Po nieznacznych robotach kamieniarskich udało się zjechać w dół. System dwóch połączonych studni sprowadził na głębokość około 70 metrów. Z dna kontynuował się niewielki system korytarzyków i salek w najniższym miejscu osiągający głębokość 79.9 metra. Niestety kończył się zapaprany namuliskiem. Podczas kartowania Udało się wahadłem z półki pomiędzy studniami osiągnąć boczny, bardzo zabłocony korytarz. Z jego końca prowadziły w dół dwie kruche studzienki, jednak obie zakończyły się ślepo. Eksploracji korytarza za kominem nad jedną z nich nie podjęliśmy - prowadził w górę, w stronę powierzchni. Jaskinia ta, nazwana od imienia "znalazcy" otworu Avenul Joji posiada miejscami ładną szatę naciekową. Większe studnie są ładnie myte, a sali na dole mają dość przyjemny charakter. Jak się później okazało jaskinia ta była największym odkryciem wyprawy.

Sala Exploratorii

Sala Exploratorii w jaskini Intuneocasa din Poiana Roschii

Uzupełnieniem wymienionych wyżej prac były wizyty we wcześniej znanych jaskiniach leżących na położonej nieco dalej na północ polanie Roschii (czytaj Roszki). Zwiedziliśmy jedną z większych tutaj położonych jaskinię Intunecoasa din Poiana Roschii. Ma ona 101 metrów głębokości i 1505 metrów długości. Tu mała konkluzja, większość (choć nie wszystkie) jaskinie tego rejonu zostały skartowane w miarę dokładnie, lecz w taki sposób, że ich długość w stosunku do pomiarów polskich jaskiń jest nieco zaniżona. Zwiedzenie tylko części korytarzy tej niezbyt trudnej jaskini zajęło nam około 8 godzin. Jaskinia Intunecoasa din Poiana Roschii położona jest tuż przy samotnym gospodarstwie rolnym. Jej otwór to niewielka dziura w trawie opodal strumyka wpadającego do wchłonu pod płotem. Właściciel posesji do dziury tej nigdy nie zaglądał. Ciekawy jest kontrast tego otworu i przepięknej szaty naciekowej w środku. Szata jest nieuszkodzona a jaskinia idealnie czysta. To wynik specyficznej (i najlepszej) ochrony jakiej może podlegać jaskinia - po prostu nikt tam nie wchodzi. Jaskinia kończy się ogromną salą o rozmiarach 100x40x20 m, o spągu w dużej części pokrytym polewą naciekową. Sala ta znajduje się "centralnie" pod chałupą rolnika.

Przekrój jaskini Rauriilor Suspendsata

Przygotowania do wspinaczki w jaskini Rauriilor Suspendata

Przygotowania do wspinaczki
w jaskini Rauriilor Suspendata

Innym zadaniem jakiego się podjęliśmy, była reeksploracja jaskini Rauriilor Suspendata. Była ona poznana wcześniej przez członków speleoklubu Hades. Nie wykonali oni jednak jej pomiarów i nie do końca było jasne czy przeprowadzili eksplorację do końca. Jaskinia ta posiada ładny otwór, będący zarazem wchłonem strumienia. System progów i studni (miejscami całkiem ładnych) doprowadza tu do dużej sali o wymiarach 45x35 i wysokości do 25 metrów. Pod nią znajduje się mniejsza z piękną polewą naciekową i niewielkim syfonem, będącym najgłębszym miejscem jaskini położonym 64 metry poniżej otworu. Niewielki kilkudziesięciometrowy korytarzyk łączy górną salę z następną o podobnych rozmiarach. Jej spąg pokrywa niemal w całości piękna biała polewa naciekowa tworząca monolityczne pochyłe pole o wymiarach 25x20 i wysokości ok. 12 metrów. W dół z dna sali prowadzi system korytarzyków o łącznej długości ok. 100 metrów prowadzący do ciasnego ciągu wodnego. W najwyższej części drugiej sali znajdował się nie eksplorowany kominek, który padł łupem polskiej części ekipy. Z jego górnej części prowadził rozgałęziający się korytarz o długości 50 metrów. Jego końcowa część zbliżyła się do powierzchni. Długość jaskini strona rumuńska przed pomiarami oszacowała na 300 metrów. Po ich wykonaniu i przeliczeniu okazało się, że wynosi ona ok. 600.

Obóz grupy nurkowej

Obóz grupy nurkowej

Oprócz wspomnianych odkryć udało się członkom wyprawy odwiedzić cały szereg innych, mniejszych jaskiń. W wielu dokonano niewielkich odkryć, jednak dalej nie puściło. Koniec obozu przywitaliśmy z niejakim rozczarowaniem. Zabrakło szczęścia, ale też trzeba przyznać nie pomogliśmy mu w sposób najlepszy z możliwych. Z perspektywy czasu wydaje się, że zmieniając nieco organizację prac i nieco intensyfikując ich tempo (na obozie pracowało jednocześnie około 30 osób) można znacznie zwiększyć prawdopodobieństwo dużych odkryć w tamtym rejonie. Bo duże jaskinie są tam z pewnością. Może uda się to w przyszłym roku.

Na osobne omówienie zasługuje druga część naszej eksploracji - "ekspedycja" nurkowa. jak pisze Wojtek Piotrowicz: Już w Reszicy okazało się, iż wcześniejsze ustalenia i wiadomości niezbyt odpowiadają stanowi faktycznemu. Nie było możliwości aby nurkowie w składzie Wiktor Bolek SG Wrocław, Rafał Garski, Wojciech Piotrowicz Sopocki KTJ byli wraz z pozostałą częścią zespołu na głównej bazie, spowodowane to było tym iż owszem do bazy można było dojechać samochodem, ale pod warunkiem posiadania ciężarówki. Zatem sprzęt cały sprzęt wraz z nami został wyrzucony wraz z nami z samochodów, cała ekipa pojechała dalej a nasz trójka została przy leśniczówce w której ewentualnie mieliśmy się zatrzymać. 

Otwór jaskini Liliecilor

Nurkowanie w wywierzysku pod jaskinią Captare

W leśniczówce spotkaliśmy Owidiusza, bodajże 18 letniego ucznia z niedalekiego miasta, który spędzał tam część wakacji. Dzięki tej znajomości mieliśmy dodatkowego członka zespołu dzięki pomocy którego udało się uniknąć wielu problemów, zaś przy tych których nie udało się uniknąć mieliśmy zapewnioną jego pomoc. Następnego dnia po przyjeździe rozpoczęliśmy sprawdzanie potencjalnych problemów. Jedynymi wiadomościami jakie mieliśmy na ich temat były dość niejasne opowieści i jeszcze mniej dokładne schematy.

W tych warunkach trudno było o ogromne wyniki. Np. najbardziej perspektywiczne jeziorka w jaskini Pestera de la Captare wymagały transportu butli na odcinkach linowych, o czym nie było ani słowa w dokumentacji jaskini. Skutkiem czego stracono kilka dni, a to na załatwienie dodatkowych lin, młotka, czy dodatkowego zawodnika (Jarek Niekludow) do pomocy. Odbyło się w sumie 5 nurkowań:

Plan nurkowań w jaskini Captare

Plan nurkowań w jaskini Captare



Po za ostatnim problemem pozostałe zostały zamknięte. Ostatni zaś wygląda perspektywicznie i trzeba będzie do niego jeszcze wrócić.

Otwór jaskini Liliecilor

Otwór jaskini Liliecilor

Czas pozostały nam do końca naszego pobytu (wyprawa trwała ponad miesiąc) postanowiliśmy podzielić na dwie części. Pierwszą była wizyta w odwiedzonym rok wcześniej kanionie rzeki Caras. Jest to stromo wcięta dolina o długości kilkunastu kilometrów i stromych ścianach wysokich do 400 metrów. W stokach kanionu i okolicach licznie występują jaskinie. My zwiedziliśmy po kolei (nie licząc obiektów mniejszych):

Ostatnie trzy dni postanowiliśmy poświęcić na górską wędrówkę w masywach Retezat, Godeanu i Tarkului, jednak o tym można przeczytać w osobnej relacji. Z Rumunią wszyscy żegnali się z pewnym żalem, bo to kraj dla grotołazów i miłośników gór wspaniały. Mam nadzieję, że powrócimy tam za rok. Podróż powrotna poszła nadzwyczaj sprawnie i w domu byliśmy już po około 32 godzinach od wyruszenia z Resity.

Dariusz Bartoszewski

PS: Tutaj znajduje się jeszcze kilka zdjęć z tej i poprzedniej wyprawy.


POWRÓT WYŻEJ: tutaj możesz wrócić do spisu wypraw.

POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ: tutaj możesz wrócić na stronę tytułową.

Ostatnia zmiana 1999.10.22