Przez Rumunię w kaloszach


Na rumuńskiej wsi zmiany zachodzą powoli

Na skutek rozlicznych perturbacji z moim wyjazdem urlopowym, postanowiłem skorzystać z opcji rezerwowej, czyli odwiedzić po raz kolejny niezawodną Rumunię. Pomysł podchwycili koledzy klubowi, którzy w Rumunii jeszcze nie byli, więc szybko udało się zmontować 4 osobową ekipę wyposażoną, co ważne, w samochód terenowy i ruszyliśmy pod koniec czerwca 2009 w najbliższe góry Rumunii - Muntii Apuseni. Celem wyjazdu była szeroko rozumiana speleoturystyka, czyli szwendanie się po terenach krasowych połączone z niezbyt forsownymi akcjami jaskiniowymi. W wyjeździe udział wzięli Adam Mioduszewski, Bartek Janiszewski, Autor (Dariusz Bartoszewski) i Łukasz Mioduszewski (nie grotołaz).

Już podczas podróży przywaliło solidnie deszczem i poprawiło urwaniem chmury w Oradei. Źle to wróżyło naszym planom, jako że chcieliśmy odwiedzić też kilka jaskiń wodnych. Po krótkiej naradzie postanawiamy pierwsze noclegi spędzić na kwaterach, bo biwaki namiotowe tracą wiele ze swego uroku podczas deszczu.
Zdecydowaliśmy się na znane nam "strusie" w Remetei nieopodal turystycznej jaskini Meziad. Warunki nienajgorsze, agroturystyka znacznie się rozbudowała, niestety jest drogo. 10 euro od osobonoclegu, a przy pojedynczej nocy nawet 12. Choćby nie wiem jak i co tłumaczył właściciel, jaka to okazja, trzeba tą kwaterę spisać na straty bo odstaje cenowo nawet od niezbyt już taniego rumuńskiego standardu. Osobiście nie lubię też cwaniactwa i podawania cen w euro, czy dolarach w normalnym było nie było europejskim kraju (to nie Kazachstan).
Osobówką niekiedy ciężko

Pierwszego pełnego dnia pobytu zwiedzamy turystyczną część jaskini Meziad, (mnie wręcz to nudzi, zwłaszcza, że turyści mają dostęp tylko do wstępnej części jaskini). Potem jedziemy do wąwozu Sigishtel i robimy nieco fotek w poziomych jaskiniach Coliboaia i Magura. To dobrze znane, łatwo dostępne jaskinie znane choćby czytelnikom "Jaskiń".

Kolejny dzień to rekonesans w Paurea Craiului i wizyta w dolinie Girda Seaca przy wywierzysku Tauz, połączona z chwilą zadumy przy tabliczce upamiętniającej śmierć naszego klubowego kolegi Rafała. Idzimy też odziani w pianki do Jaskini Coiba Mare. Niestety na "szybkiego" bo wokoło słychać pomruki bliskiej burzy, a ci, którzy byli w środku wiedzą, że ta duża wodna jaskinia do bezpiecznych w opad nie należy.

Już w strugach deszczu najmujemy kwaterę na przełęczy Virtop. Tu przy piwku zastanawiamy się co dalej. Decydujemy się podskoczyć do jaskini Huda lui Papara, w której jeszcze nie byłem. Leży ona w masywie Trascau, po drugiej stronie Muntii Apuseni, co wymaga około 1,5 - 2 godzinnej podróży. My decydujemy się na wydłużenie jej do 2 dni. W miejscowości Cimpeni skręcamy na południe i nieco za Abrudem ruszamy przełajem przez góry. Jak wspomniałem, dysponowaliśmy samochodem terenowym i postanowiliśmy skorzystać z okazji poznania nieco tej części gór, do których nie zapuszczają się turyści z Węgier i Niemiec. 

Pomimo tego, że trudno tą część Rumunii nazwać "dziką" (na to miano raczej zasługują jakieś zaułki gór Maramures czy Godeanu, albo delty Dunaju) to ludzie ewidentnie funkcjonują tu w oderwaniu od reszty świata. Niezbyt gęsta sieć dróg gruntowych trudnych, a czasami wręcz niemożliwych do pokonania samochodem osobowym ciągnie się na znacznej przestrzeni. W tej sytuacji podróż do najbliższego miasta oddalonego nierzadko np. 60 km traktorem, czy starą dacią to impreza na cały dzień. Widać, że mieszkańcy nauczyli się żyć bez takich ekstrawagancji. Być może jedynym kontaktem ze światem zewnętrznym poza prądem i telewizją dla wielu jest umówione na określoną godzinę spotkanie z obwoźnym sklepem na kółkach w postaci wyładowanego po brzegi terenowego aro. Jest to przy okazji świetny moment, żeby spotkać sąsiadów i znajomych, stąd takie spotkania wyglądają niezwykle malowniczo, bo wszyscy ubierają nań jak do kościoła. Uwagę zwraca jednak dość dobrze rozwinięta sieć szkół podstawowych, których budynki są w niemal każdej nieco większej wsi.

Górskie wioseczki

Na szczególną uwagę zasługuje też brak logiki w układzie dróg. Nieraz po przejechaniu wielu kilometrów bezdrożami można trafić na kawałek niepodłączonego do reszty sieci porządnego asfaltu. Z kolei zjeżdżając w dół doliny, do miasta, może się zdarzyć, że pełni fantazji Rumuni nigdy nie skończyli drogi i ze wsi, z której już widać odległe o 2 km miasto trzeba się wracać 30 km przez góry dookoła. Mapy w tych kwestiach są mylące, trzeba pytać lokalusów, a  rumuńska mapa GPS R.O.A.D. 2008 jest już w górach kompletnym kuriozum, kierując często na dukty, które być może istniały za Vlada Tepesa, ale dziś już w terenie ich po prostu nie ma. Zresztą nawet w tak popularnym terenie jak Padis pokazuje takie bzdury, że szkoda mówić.

Wróćmy jednak do naszej podróży. Po ok. 60 km przez góry trafiamy do przecudnej okolicy położonej na grani od tylu malowniczych wapiennych turni gór Trascau wsi Ponor. Z północy nadciąga kolejna burza, postanawiamy odłożyć wizytę w Huda lui Papara na dzień kolejny i zjechać na nocleg do wąwozu Rimet. Zajmuje nam to około 3 godzin błąkania się terenówką po jakichś chaszczach po których nie odważył bym się zjeżdżać nawet górskim rowerem. W końcu dojeżdżamy do monastyru oczywiście już w deszczu. Przeczekujemy go w lokalnej knajpie. Na noc biwakujemy pod namiotem, przy wąwozie gdzie przybłąkuje się jakiś lokalu uparcie żądający pieniędzy za nocleg, na, jak twierdzi, jego ziemi. Trudno, niech ma. 

Kolejnego dnia ruszamy powrotem na drugą stronę gór co znowu powoduje wielogodzinne błądzenie. Ale jak przygoda, to przygoda. W końcu po południu trafiamy pod otwór jaskini i korzystając z chwili słońca wchodzimy pomimo wysokiego poziomu wody do Huda lui Papara. Robi wrażenie, ale woda śmierdzi nietoperzowym guanem, a może i nie tylko, niestety nie zwiedzamy całości, gdyż obawiamy się o poziom wody w razie kolejnej burzy.

Górski Dziadek

Miłą niespodziankę po akcji sprawia nam napotkany wcześniej młody właściciel posesji nieopodal jaskini, w pobliżu której zostawiliśmy auto. Otóż za szybą znajdujemy kartkę z propozycją noclegu u niego. Korzystamy skwapliwie i nie żałujemy, bo po pierwsze kończy się to szampańską, choć nieco szaloną imprezą, a po drugie w nocy przychodzi taka burza, że jak twierdzi gospodarz, jeszcze takiej tu nie widział. W każdym razie dzięki Bogdan!

Podczas imprezy Bogdan opowiada on ciekawą historię o jaskini. Mianowicie podobno w latach 50-tych ogromne ulewy spowodowały, że masy powyrywanej trawy i chwastów całkowicie zablokowały wielki ponor po drugiej stronie jaskini. Utworzyło się wtedy ogromne jezioro, które w końcu przerwało korek, powodując po przejściu przez jaskinię falę powodziową, która miała zniszczyć całą serię młynów wodnych funkcjonujących na potoku wypływającym z jaskini i zmuszając wielu pracujących w zawodzie od pokoleń ludzi do zmiany zarówno zawodu, jak  i miejsca zamieszkania. Czy to prawda? Nie wiem, ale historia ciekawa.

Z lekka oszołomieni imprezą podróżujemy kolejnego dnia dookoła gór Apuseni na ich północną stronę w okolice brzydkiego miasteczka Sencuius. To lokalne centrum jaskiniowe - w okolicy znajduje się najdłuższa jaskinia Rumunii jak też i wiele innych ciekawych obiektów (np. system Ciur Ponor, którego odwiedzenie było w planach, z których musieliśmy zrezygnować na skutek deszczu). My odwiedzamy niewielką, ale interesującą jaskinię Batrinului. To "klasyczny" obiekt jaskiniowy zaczynający się na plateau półślepą dolinką z wchłonem. Mógłby spokojnie służyć za ilustrację do wstępu do książki opisującej zjawiska krasowe. Wstepne partie mimo niewielkich rozmiarów przypominają skałą i przebiegiem alpy, a dalsze oszołamiają ładną szatą naciekową.

Gościnny Bogdan i jego posesja

Nocleg planujemy w wąwozie Crisul Repede, nieopodal jaskini Vintului, ale brud, hałaśliwa młodzież i deszcz przeganiają nas pod wiatę przy dużym wywierzysku Izbandis. Przebijamy się gruntowymi drogami na drugą stronę plateau w okolice wsi Rosia zamykając górską pętlę, Naszym ostatnim celem jaskiniowym jest jaskinia Pestera in Mina J2 (Pestera Jofi). To bardzo ciekawy obiekt, niestety niebezpieczny. Otwór jaskini znajduje się w środku porzuconej kopalni boksytów. Jedna ze sztolni przebiła krasową szczelinę umożliwiając dostęp do jaskini. Niestety w ciągu ostatnich 10 lat wejście do porzuconej sztolni zawaliło się nieco i sprawia wrażenie, jakby chciało się zawalać dalej. Do sztolni w lesie nie prowadzi żadna ścieżka, a jej istnieniu informuje jedynie zimny podmuch spod pokrzyw. Jaskinia co dziwi patrząc na otwór jest nienajgorzej obita i całkiem chodzona. Początkowe partie pionowe są całkiem trudne (błoto, ciasnawo) natomiast długi poziomy ciąg wodny, do którego się dochodzi powala przepięknymi naciekami. Tu niestety spotyka nas przykra niespodzianka. Po  wyciągnięciu sprzętu foto, okazuje się, że nie najstaranniej spakowany do szpeja aparat szlag trafił. Co prawda awaria oszczędziła body lustrzanki, a połamał się tylko obiektyw, ale zdjęć nie będzie, a to najładniejsza i najmniej popularna z odwiedzonych jaskiń. Stąd w artykule awaryjnie tylko kilka fotek z okolic sztolni.

Ostatni dzień pobytu postanowiliśmy spedzić na Padisu i zobaczyć otwór Cetatile Ponorolui - w końcu to wypada znać. Nocujemy kątem rozbijając namiot między budami kempingowymi koło Cabana Padis. Turyści z namiotami przenieśli się bliżej Cetatile Ponorolui. Nocleg i krajobrazy udane, pogoda ostatecznie dopisała średnio, także zwiedzanie w siąpiacym deszczu podsumowało ten deszczowy wypad.

Łącznie spędziliśmy w Rumunii 8 dni. Padało dni 8. Głównym obuwiem używanym na miejscu były kalosze, które leżą teraz na balkonie ze skorupą błota i nie wiem jak się zabrać do ich mycia, żeby nie zapchać odpływu wody w łazience ;)

text D.B., fotki D.B, ze sztolni Bartek Janiszewski


Otwór jaskini Meziad i przewodnicy - starszy pan i pies Nero.
W Jaskini Meziad
W Jaskini Meziad
nacieki w jaskini Coliboaia
w jaskini Coliboaia
wstępna sala w jaskini Coliboaia
w jaskini Magura
w jaskini Magura
ogromny otwór Coiba Mare
wnętrze Coiba Mare
mokry przełaz we wstępnej części Coiba Mare
nacieki w Coiba Mare
w otworze Huda lui Papara
.Huda Lui Papara - za okresowym syfonem
główny ciąg Huda lui Papara
główny ciąg Huda lui Papara
wielka sala w Huda lui Papara
wielka sala w Huda lui Papara
spowrotem już z górki - Huda lui Papara
wstępne partie jaskini Batrinului
okolice otworu jaskini Batrinului
w jaskini Batrinului
w jaskini Batrinului
wstępne partie jaskini Batrinului
pierwsza studnia jaskini Jofi
pierwsza studnia jaskini Jofi
sztolnia z której trafiamy dio jaskini Jofi
okolice wylotu sztolni z której trafiamy dio jaskini Jofi
Wioseczka nad jaskinią Huda lui Papara

POWRÓT WYŻEJ: tutaj możesz wrócić do działu wypraw zagranicznych.

POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ: tutaj możesz wrócić na stronę tytułową.

Ostatnia zmiana 2009.06.29