Hagengebirge 2002


Po serii 5 wypraw w austriacki masyw Hoher Göll z różnych przyczyn przyszedł dla nas czas na przenosiny w inny rejon. Strona austriacka (Landesverein für Höhlenkunde Salzburg) zaproponowała nam wykonanie dokumentacji i podjęcie eksploracji jaskini Alvermannschacht, znajdującej się w północno zachodniej części rozległego w porównaniu z Göllem masywu Hagengebirge, w pobliżu granicy austriacko-niemieckiej.
Hagengebirge, sąsiadujący z Hoher Göllem, jest znany z dwóch ogromnych systemów jaskiniowych: Jägerbrunntroghöhle (-1078 m gł., 28026 m dł., eksplorowany przez Polaków) i Tantalhöhle (-435 m gł., 33 km dł.). Jednakże poza nimi jest tu niewiele dużych jaskiń. Dość powiedzieć, że Alvermannschacht jest na czwartej pozycji w masywie zarówno pod względem długości (1470m) jak i głębokości. Jaskinia ta była eksplorowana przez Włochów (CAI-UGET) podczas dwóch niewielkich "pirackich" wypraw w połowie lat 80-tych. Wyeksplorowali oni ją do poziomu ok. -440 nie wykonując w niej pomiarów, a dokumentację (publikowaną w jednym z włoskich jaskiniowych periodyków) sporządzili "na oko". Eksplorację przerwano przed "ciasnotą dającą nadzieję".

Nad stawem Seelensee
Nad stawem Seelensee
( ok. 1850 m npm)

Jeszcze podczas wyprawy Göll 2001 wykonaliśmy rekonesans w ten rejon, co pozwoliło wytypować rozsądne drogi podejścia i przybliżoną lokalizację bazy wysuniętej.

Nasza 14 osobowa wyprawa (zezwolenie pozwalało na obecność 10 osób w masywie, więc część osób wymieniła się w trakcie wyprawy) ruszyła w góry 27 lipca z parkingu na niemieckich stokach Hoher Gölla. Podejście podczas transportu było dość nużące, bardziej ze względu na odległość (12-15 km?) niż różnicę wysokości (ok. 1000 m). Na przyszłość trzeba będzie załatwić zezwolenie na wjazd samochodem na teren parku. Po zainstalowaniu się w górach rozpoczęliśmy poręczowanie głównego celu wyprawy - jaskini Alvermannschacht. Znajduje się ona na południowych stokach Hohseeleinkopf (2210 m npm). Ładny otwór (krótka pochylnia w trawie) położony na wysokości 1980 m npm, sprowadza od razu nad litą i mytą 80 metrową studnię. Dalej dwie kolejne, podobnej głębokości sprowadzają do ciągu przyciasnych litych meandrów i mniejszych już studni. Całość jest geologicznie młoda, a praktycznie od początku jaskini towarzyszy zjeżdzającym ciąg wodny. Właśnie owa woda, przybierająca gwałtownie na sile podczas opadów stanowiła główną przeszkodę w działaniu w tej jaskini.

A pogoda w tym roku była, jak zwykle w Salzburdzkich Alpach, średnia. Nieco słońca, dużo chmur i trochę padało. No może tym razem nieco więcej niż trochę. Kilka dni nie dało się wyjść z namiotu. W jaskiniach rozszalały się rzeki, które spływając w dół rozwalały mosty podmywały autostrady, zatopiły w Salzburgu na Salzachu nowiutki, drogi statek wycieczkowy zbudowany na specjalne zamówienie, ominęły o centymetry salzburdzką starówkę, ale nie oszczędziły już Drezna i Pragi gdzie kataklizm osiągnął niespotykane od dziesiątków lat rozmiary zabijając 33 osoby, zmuszając do ewakuacji kilkaset tysięcy i powodując w Czechach, Niemczech, Austrii, Węgrzech i Słowacji ok. 32,6 miliardów euro strat. My zaś siedzieliśmy w namiotach słuchając radia, gdzie najczęściej powtarzanym słowem było "katastrophe".

Deszczowa pogoda utrudniała działalność w Alvermannschacht. W czasie całej wyprawy udało się jaskinię zaporęczować do przodka i wykonać pomiary do poziomu -260. Niestety eksploracja przyniosła wielkie rozczarowanie. Zaledwie kilkanaście metrów za końcowym przewężeniem natrafiliśmy na syfon zamykający dalszą drogę. Zostawiliśmy w jaskini oporęczowanie na przyszły rok by dokończyć pomiary całości i sprawdzić możliwość obejścia syfonu na wyższym poziomie.

Równolegle z działalnością w Alvermannschacht rozpoczęliśmy penetrację powierzchni w celu znalezienia nowych otworów w tej dość dziewiczej okolicy. Z racji pogody była raz bardziej, raz mniej intensywna, jednak w razie spodziewanych opadów znacznie bezpieczniejsza niż zagłębianie się do głębokiej Alvermannschacht. Szybko udało się znaleźć wiele nowych problemów, jednak żaden z nich nie prowadził w głąb masywu. Po kolei eksploracja nieco większych jaskiń przynosiła rozczarowania. Jedna, dwie sale, kilka studni i koniec na głębokości od kilkunastu do kilkudziesięciu metrów. Tak było np. z Kuźnią (kilkadziesiąt metrów głębokości i kilkaset długości), niezwykle ciasną Szparką (w głębi ślepe równoległe studnie) jak i wielu innych.

Widok na kocioł Grutered
Seelensee z góry,
w tle Steinerness Meer

Dopiero pod koniec wyprawy wreszcie "puściło" nieco lepiej. W odległości zaledwie kilkuset metrów od Alvermannschacht, już na początku naszego pobytu zlokalizowaliśmy znaną wcześniej (prawdopodobnie Włochom) dużą studnię. Jednak nasza ekipa przerwała tam penetrację w środku łatwej pochylni. Potem na skutek nieporozumienia następna grupa weszła tam dopiero na kilka dni przed końcem wyprawy. Poniżej w niewielkich studzienkach prowadzących do ślepego (choć możliwego do kopania) dna, znaleźliśmy kilka starych spitów. Jednak w studzienkach tych brak przewiewu i lód świadczący o stagnującym powietrzu mówiły, że nie tędy droga. Wyżej od otworu czuć było rewelacyjnie silny przewiew. I rzeczywiście wystarczyło obejrzeć przeciwległą ścianę pierwszej sali, by odkryć dwa przejścia do kolejnej, prawdopodobnie wcześniej nieznanej. Dalej puszczało już ewidentnie w dwóch kierunkach. W dół, po pochylni i meandrze zaczęły się pokryte piękną szatą naciekową studnie. Nacieków było tyle, że w drugiej z nich nie było kawałka litej skały, by wbić spita. Niestety na dnie drugiej z nich zakończyliśmy eksplorację z braku czasu. Jaskinię ochrzciliśmy Kasztanową. Osiągnęła ona długość ok. 400 m i ok. 180 m głębokości. Mam nadzieję, że wrócimy tu za rok, bo niezwykle silny przewiew i charakter korytarzy sugeruje, że mogą to być nasze wymarzone wrota w głąb masywu.

Widok na kocioł Grutered
Większa część składu wyprawy

W wyprawie, która miała miejsce w terminie 27.07-19.08.2002
udział wzięli: Marek Wierzbowski - kierownik, Darek Jasiński, Zbyszek Sawicki, Grzegorz Michalski, Mirek Suwaj, Ewa Broszkiewicz, Rafał Mateja, Agnieszka Zaworonek-Mateja (wszyscy SG Wrocław), Andrzej Poczobutt, Joanna Poczobutt, Dariusz Bartoszewski, Marcin Kaniewski, Łukasz Chrzanowski, Jarosław Niekludow (wszyscy Sopocki KTJ), Jan Poczobut (Speleoklub Warszawski) i Marcin Zamorski (Speleoklub Częstochowa)

Członkowie wyprawy chcą w tym miejscu szczególnie gorąco podziękować dwóm osobom, bez których wspaniałej pomocy wyprawa miała by ogromne trudności: Walterowi Klappacherowi z Landesverein für Höhlenkunde Salzburg i Miłoszowi Dryjańskiemu.

D.B.



Panorama terenu działania, na powiększeniu oznaczenia B - baza, A- Alwermannschacht, K - Kasztanowa
Pomimo zimnej wody w modzie były kąpiele w Seelensee.
Kozi patrol.
Padał grad, może nie jak kurze jaja, ale zawsze coś.
Nasz lapiaz...
Strażnik gór i jego królestwo.
Mistrz Zamorski eksploruje.

Otwór jaskini Kuźnia.

Całe dnie wypełniała nam gra w szachy,
K. Kaniewski, J. Poczobut, D. Bartoszewski
Górski Kicz na smugi kondensacyjne od samolotów.
W centrum słynny Watzman.
I jeszcze jeden
W Kasztanowej.
Zjazd Studnią Kryształową w Kasztanowej.
W studni Kryształowej w Kasztanowej
Wyjście z jaskini Kasztanowej



POWRÓT WYŻEJ: tutaj możesz wrócić do działu wypraw zagranicznych.

POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ: tutaj możesz wrócić na stronę tytułową.

Ostatnia zmiana 2002.09.16