TENNENGEBIRGE'97 - jak to było naprawdę


Startujemy 1 (piątek) sierpnia wieczorem z Krakowa. Następnego dnia rano lądujemy w Salzburgu u Helgi na Heimstrasse. Ponieważ nie ma jeszcze zezwoleń, ruszamy w miasto, pijemy piwo, zacieśniamy znajomości z Helgą, eksplorujemy pobliskie glinianki, etc. (Rany odniesione w przypadkowych wypadkach okazały się najcięższymi z całej wyprawy.)

Rano, w niedzielę (3.08), postanawiamy ruszyć pod masyw, pozostawiając dwóch ludzi na pożarcie austriackich urzędów (zezwolenia). Kierunek - Werfenweng pod masywem Tennengebirge. Znajoma rodzina (Familie Astner - niech żyją!!) pozwala nam zostawić "kilka worków na kilka dni" w swym ogródku. Rezultat? Trawnik zryty naszymi buciorami i szopa zawalona worami na trzy tygodnie.

Jeszcze tego samego dnia robimy pierwszy transport na masyw, przyzwyczajając się do codziennego trudu wędrówek szerpów. Kolejne kilka dni (3-7.08) upływa nam na takich właśnie transportacjach. Ciekawostką była nasza baza. Dostaliśmy zezwolenie na biwakowanie w jaskini Grosse Kemmetstein, której wejściowy korytarz ma ogromne wymiary. Szkoda tylko, że jest to w dużej mierze jaskinia lodowa - zawiewało nam ciągle ledwie kilkoma stopniami w plusie. Wariantem obowiązującym były więc namioty w pieczarze. Życie i spanie ze względu na niskie temperatury i duże zawilgocenie dość często wymykało się na zewnątrz jaskini czyli tam, gdzie niespecjalnie chcieli nas widzieć urzędnicy z Naturschutzu. Cóż! Spróbujcie wygonić człowieka, który spędził kilka szycht w jaskini, do następnej nory, żeby sobie odpoczął i się wygrzał.

Tak jak w poprzednich latach działalność jaskiniowa skupiła się w dwóch magicznych miejscach: Jaskini Ariadny i Jaskini Marii Śnieżnej. Tym razem jako pierwsza wystartowała Ariadna. 7 sierpnia załoga arian ruszyła na poręczowanie i na biwak. Cel: kopanie lub nitowanie. Działanie na głębokości 200 - 300 m w intencji rozwinięcia systemu w poziomie. Niestety, podczas kopania jeden z kopiących szybko się zniechęcił. Z nitowania do okna nic nie wyszło, bo chłopaki nie mogli się dogadać o które okno chodziło i postanowili wyjść na powierzchnię. Pierwsze walki w Ariadnie trwały więc trzy dni, nie były okupione specjalnymi stratami ale też nie przyniosły prawie nic nowego.

Podczas nieobecności pierwszej ekipy szturmowej złożyła nam kurtuazyjną wizytę grupa z Lampo: Jerzy Zygmunt, Krzysztof Piksa i Marcin Czart. Miło było zobaczyć inne twarze, usłyszeć trochę nowinek, zrobić kolejną parapetówę na bazie pomyśleć o ataku w Marii. 8 sierpnia pierwsza dwójka marian zaporęczowała połowę jaskini, następnego dnia inna czwórka podciągnęła część worów na stary biwak.

Kolejne wejście (11.08) połączone było już z biwakiem. Pierwsza dwójka poręczowała pozostałą część jaskini i zakładała biwak. Za nimi z kilkunastogodzinnym poślizgiem ruszyła następna dwójka Pierwsze dwie szychty eksploracyjne doprowadziły do zejścia na głębokość -940 m (ciąg za Studnią Nieobecnych). Dwie kolejne, to nadrabianie zaległości dokumentacyjnych z lat poprzednich, mierzenie "nowego" i sprawdzanie innych miejsc. W ten sposób przyrosło jeszcze troszkę metrów nazwanych spontanicznie Ciągiem Ostatniej Nadziei lub Szambem.

Ogólnie biwak w Marii trwał cztery szychty eksploracyjne (11-15.08), które obfitowały w bardzo błotniste momenty - niech świadczą o tym nazwy: Meander Ciężkich Butów czy wspomniane już Szambo. Pozostało tam jeszcze wiele niesprawdzonych okien w studniach, czy kontynuacja lekko tylko zwiedzonych okolic Szamba. Łaziło się tam, gdzie "puszczało" ewidentnie, pamiętając tylko miejsca zakwalifikowane jako "wspaniały problem tatrzański" (czyli najczęściej kopanie). Wiedząc, że nie będzie czasu na powrót na biwak, ekipa wycofuje się zadowalając się powyższym.

Jednoosobowa ekipa bazowa, by nie zemrzeć z nudów oddawała się trochę eksploracji powierzchniowej. Jej rezultatem było odkrycie wstępnych partii jaskini nazwanej roboczo Vermut (od góry Vermutschneid). Innym ciekawym wydarzeniem, które ożywiło trochę smutną atmosferę w obozie (termin wyjazdu ze względu na strasznie krótkie zezwolenie zbliżał się nieubłaganie), był przyjazd czteroosobowej ekipy z prezesem klubu - "na wczasy".

17 sierpnia wychodzi, po czterodniowym biwaku, trzyosobowa ekipa z Ariadny. Tym razem arianie też nie mieli zbyt dużo szczęścia, a raczej zgromadzili na swojej akcji ogromne zasoby pecha. Już na dojściu udało im się rozwalić kartusz z gazem (chwila nieuwagi z worem, połowa gazu w powietrze). Nic, co jedli na biwaku nie zdążyło więc "zabulkać", tak bardzo musieli oszczędzać gaz. A gdy rozpoczęli wreszcie nitowanie do właściwego okna, podczas wbijania piętnastego spita złamali młotek. Próby z kamieniami wypadły niepomyślnie, wspinaczka hakowa zakończyła się więc za połową wymaganej odległości. Niepowodzenia pchnęły więc ekipę do sprawdzania niby wcześniej sprawdzonych miejsc. Tak dotarli do przerażającego zawaliska, które choć pozwoliło zajrzeć w nowe obszary (Gangi Nowej Generacji), to uniemożliwiło dostanie się tam. Zawalisko Zmiażdżonych Nadziei przelało czarę goryczy i biwak w Ariadnie postanowił się rozwiązać po czterodniowych walkach.

Tak więc w obozie spotkali się wszyscy i taka flota zjednoczonych sił ruszyła do wspominanego już Vermuta. Przewiewy były bardzo zachęcające - urywało łeb. Dwa rekonesansowe wejścia (18-19.08) bez problemu (duże, obszerne korytarze) dotarły na głębokość -128 m, kończąc zwiedzanie z powodu braku sznurów.

Cóż nam pozostało, poza retransportami, do roboty? Wieczorami przemiło było zasiąść przy butelce czegoś mocniejszego. Jedna z takich imprez - osiemnaste urodziny Ani - przerodziła się w tak sodomiczną imprezę, że bebiko eksplodowało w okolicach świeczek, rwały się struny w gitarze a ludzie pełzali w torsjach.

Ostatecznie 21 sierpnia opuszczamy masyw. Góry płaczą na ten widok, leje jak z cebra na zejściu. Ostatni, pożegnalny posiłek u Astnerów i.... zmiatamy do domu. Pozostawiamy w Tennen jeszcze wiele problemów do rozwiązania, oby jak najszybciej.

Skład osobowy wyprawy:

Marcin Krajewski (kierownik) AKG AGH
Radosław Gałązkiewicz WKTJ
Paweł Jurkiewicz AKG AGH
Maciej Pasiok AKG AGH
Anna Przeniosło AKG AGH / KKTJ
Bogdan Słobodzian AKG AGH
Maciej Stachura KKTJ
Wojciech Zawisz AKG AGH

Oraz na gościnnych występach:

Agnieszka Grochal (prezes z klubem!), Tomasz Bartuś, Paweł Gorczyca, Krzysztof Pieniądz, Katarzyna Wolska, Tomasz Ławrynowicz

Maciej Pasiok


POWRÓT WYŻEJ: tutaj możesz wrócić do działu wypraw zagranicznych.

POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ: tutaj możesz wrócić na stronę tytułową.

Ostatnia zmiana 1996.11.22