Przekrój Abisso Paolo Roversi (kliknij aby powiększyć) |
Przyszedł kolejny rok i kolejny pierwszomajowy weekend. Tym razem zaledwie 3 dni urlopu dawały pełne 9 dni wolnego. Taki wolnościowy raj wręcz szkoda było zmarnować na jakieś podrygi przy napojach wyskokowych. Padła więc śmiała propozycja dlaszej wycieczki do jednej z większych jaskiń w tzw. "ciepłych krajach" tak by wiosenna aura nie zalała penetrujących podziemia wodą ze śnieżnych roztopów.
Jako śmiały cel kierownictwo wyjazdu, czyli Andrzej Poczobutt
i Marcin Zamorski obrało najgłębszą jaskinię Włoch - 1250 metrowej głębokości
Abisso Paolo Roversi.
Po nawiązaniu stosownych kontaktów i zgromadzeniu niezbędnej dokumentacji udało
się ustalić, że istnieje tam o tej porze roku szansa zejścia poniżej magicznej
granicy 1000 metrów.
Znaczna odległość do celu jak i wielkość jaskini wymusiły dalsze poszerzenie długości wyjazdu. Ostatecznie Sopocko-Częstochowska wyprawa trwała od 26 kwietnia do 8 maja, a wzięli w niej udział: Andrzej Poczobutt, Marcin Zamorski (kierownictwo), Radosław Paternoga, Dariusz Bartoszewski, Jan Poczobut, Jarosław Niekludow, Joanna Reducha, Olga Jarema i Kararzyna Derwisz.
Liczne zabiegi organizacyjne kierownictwa i starania o sponsorską pomoc zaowocowały wyposażeniem wyprawy w dwa samochody typu bus Toyota i Polonez w wersji na gaz, wiertarkę i krótkofalowy system łączności.
Po zapakowaniu wszystkich gratów ruszyliśmy z Częstochowy przez Monachium do Włoch. Już po krótkich 50 godzinach podróży stanęliśmy u podnóża Alp Apuańskich. Wbrew nazwie, góry te niewiele mają wspólnego z właściwymi Alpami. Jest to niewielki masyw odseparowany od Apeninów głęboką doliną. Leży w bezpośredniej bliskości Morza Liguryjskiego i jak twierdzą miejscowi czuć tam zapach morskiego powietrza (może rzeczywiście trochę). Najwyższym szczytem masywu jest Monte Pisanino osiągający wysokość 1946 metrów nad poziomem morza. Niewiele ustępuje mu leżący nieopodal Monte Tambura o wysokości 1890. W podszczytowej części 20 metrów poniżej grani znajduje się otwór najgłębszej jaskini Włoch - Abisso Paolo Roversi. Nie jest to jednak jedyny "tysiąc" w Apuanach. W odległości solidnego rzutu kamieniem, 200 metrów niżej w dół stoku, znajduje się otwór Abisso Saragato. Jest to duży, dwuotworowy system posiadający rozległe poziome partie i osiągający 1075 metrów głębokości. W południowej części Apuanów znajdują się dwie duże znane i licznie odwiedzane jaskinie: Abisso Olivifer (-1215) i słynny Complesso del Monte Corchia (Fighiera-Corchia) głęboki na 1190 metrów (część korytarzy tego systemu jest obecnie przygotowywana do udostępnienia dla masowego ruchu turystycznego. Poza listą tysięczną znajdują się Sist. Pinelli-Pianone-Paleri (-964), Abisso dello Gnomo (-925), Abisso dei Draghi Volanti (-880) i inne mniejsze.
Lago di Vagli - u podnóża rejonu działania |
Jak widać te niewielkie góry (rozmiaru podobnego do Tatr Zachodnich)
to istne jaskiniowe Eldorado. Charakterystyczny rys krajobrazu dopełniają liczne
tu kamieniołomy słynnego marmuru, które dosłownie "zjadają" co drugą
górę. Ich obecność, poza degradacją krajobrazu ma jednak swoje zalety. Podczas
tysięcy lat ich istnienia powstała sieć dróg pozwalająca samochodem terenowym
dojechać prawie wszędzie, co znacznie upraszcza dotęp i transport do jaskiń.
Widać przy tym jak wpływa to na specyfikę działania tutejszych grotołazów. Prowadzone tu akcje "weekendowe" pozwalają skupić energię na działalność wewnątrz jaskiń, bez tracenia sił i środków na wielogodzinne podejścia do otworów i na całą tą biurokrację, która tak skutecznie zatruwa życie w Tatrach. Pozwala to na działanie w ramach weekendu (w zaporęczowanych jaskiniach) na głębokości nawet 1000 m, choć główny ciężar eksploracji skupia się płycej, tam gdzie można zdziałać coś w ciągu dwu lub trzydniowych biwaków (tak to przynajmniej wynika z naszych obserwacji).
Niestety już na miejscu po naszym przyjeździe okazało się, że pogoda spłatała nam psikusa. Co prawda ostatnia zima należała do wyjątkowo łagodnych, ale akurat tydzień przed naszym przyjazdem Apuany przykryła gruba warstwa śniegu i marzenia o "suszy" w jaskini rozwiały się. Podczas pierwszej próby wejscia, niezwykle silny deszcz podziemny w pierwszych studniach spowodował, że nabraliśmy przekonania o niecelowości dalszych prób. Postanowiliśmy zmienić cel na nieodległą i nieco płytszą jaskinię Abisso Saragato, gdzie jak wynikało z dokumentacji i zapewnień Włochów nawet w najgorszą pogodę można osiągnąć biwak na -900 (dno tej jaskini, to wyjątkowo mokre ciągi).
Otwór Abisso Saragato | Przekrój Abisso Saragato (kliknij aby powiększyć) |
Grupa w Komplecie |
W czasie długiej, 24 godzinnej akcji udało się naszym dzielnym napieraczom zaporęczować i zjechać do dna 310 metrowej studni na głębokość ok. 700 metrów. Ilość wody ich zdaniem umożliwiała zjazd, choć spadający całą wysokość studni obfity wodospad skuteczni ogłuszał i obrzucał wodnym pyłem. Poręczowanie studni zajęło około 8 godzin w czym w istotny udział miał koniec energii w akumulatorze wiertarki, która miast 100 otworów nawierciła ledwie kilkanaście.
Naciek - sybol jaskini Postojnej |
Kolejnym etapem było założenie biwaku w suchej części jaskini na głębokości ok. 400 m. Kolejny atak dotarł do głębokości 750 metrów. Niestety już w kolejnej po Mandini studni Mandingo spadał w linii zjazdu wodospad. Na jej dnie zaś słychać było potężny huk wody wypływającej zarówno z ciągu głównego, jak i z bocznych partii. Tutaj podjęliśmy decyzję o przerwaniu ataku w dół. Dużą ilość wody uzupełniał brak sensownych starszych punktów, które można by wykorzytstać do zjazdu, a wykonywanie wahadeł aby uciec od wody mając na wyposarzeniu zaledwie ręczną spitownicę, zajęło by pewnie długie tygodnie.
Rozpoczęliśmy odwrót, wyciągając z jaskini sporą ilość sprzętu zwiezioną z myślą o znacznie większych głębokościach. Decyzja o powrocie okazała się słuszna. Na powierzchni już na trwałe zepsuła się pogoda, a i ilość wody w jaskini rosła wyraźnie z godziny na godzinę. Normą stało się wylewanie wody z kaloszy po wymałpowaniu kazdej studni.
Podczas wychodzenia miało miejsce ciekawe wydarzenie. Otóż wiedziony dziwnym kaprysem, po drodze do Włoch kupiłem oryginalne strzemiono (stópkę) z taśmy firmy Petzl. Jakież było moje zdziwienie, kiedy podczas drugiej akcji w jaskini pękło z hukiem podczas normalnego wychodzenia. Niby strzemiono to rzecz pomocnicza, jednak jak działa na psychę pękający w dużej studni sprzęt firmy której posiadamy większość wyposażenia, łatwo się domyślić.
Po wycofaniu sprzętu z jaskini rozpoczęliśmy powrót do Polski. Niestety deszcz padał już niemal nieustannie. Chcąc wykorzystać naszą obecność w tych dalekich stronach po drodze odwiedziliśmy Pizę i Słowenię, gdzie "naszym łupem" padła słynna (turystyczna) jaskinia Postojna. Jaskinia ta zrobiła na nas duże wrażenie ze względu na jazdę kolejką (około 30 km na godzinę) pomiędzy naciekami i częściowo w sztolniach rodem z lunaparku i ze względu na możliwość obejrzenia na żywo słynnych odmieńców jaskiniowych, które trzymają tam w baseniku.
Dariusz Bartoszewski
PS: Serdecznie dziękujemy firmie BASMAC za udostepnienie wyprawie samochodu.
POWRÓT
WYŻEJ: tutaj możesz wrócić do spisu wypraw.
POWRÓT
NA STRONĘ GŁÓWNĄ: tutaj możesz wrócić na
stronę tytułową.
Ostatnia zmiana 2001.05.16