Za Kolankiem, czyli wanty giganty


W lutym 1996 po kilkuletniej przerwie Partie Za Kolankiem znowu puściły (patrz Taternik 2/96, Rafał Mateja "Krótka historia eksploracji w Partiach Za Kolankiem"). Zespół, którego trzon stanowili Rafał Mateja, Marek Wierzbowski i Janusz Szczepański nie spoczął na laurach. Od lutego 96 odbyło się kilka akcji i biwaków mających na celu kontynuacje eksploracji. Z pomocą wiertarki udało się wywspinać Katedrę, w której na wysokości ok. 60 m od podstawy znajdowało się wejście do poziomego korytarza biegnącego na północ w kierunku ściany opadającej z Kotlin do kotła Świstówki. Korytarz ten o długości kilkudziesięciu metrów, przedzielony kominkiem i studzienką, doprowadził eksploratorów w rejon bliskiego już otworu, gdyż jego koniec był silnie zalodzony. Niestety, to co odkryto nie spełniło w pełni oczekiwań zespołu. Liczono bowiem na to, ze potencjalny otwór będzie znajdował się nisko nad piargami i ułatwi dostawanie się do systemu, zwłaszcza zimą. Puściło jednak do góry. Na samym przodku korytarz kontynuował się dwoma kominami, co ostudziło nadzieje na osiągniecie łatwo dostępnego, nisko leżącego otworu. Kolejnym logicznym krokiem było przeprowadzenie dymienia, które to wykonano na następnej akcji. Dym wydobywał z otworu jednej z wytypowanych małych jaskiń w ścianie tak intensywnie, ze zwrócił uwagę nie tylko ekipy oczekującej na wyniki na powierzchni. Na tej samej akcji kolejne nadzieje na niższy otwór wzbudziło dostrzeżenie niewielkiego okienka z wypływem wody w dolnej części Katedry. Dostano się do niego podczas następnego wejścia, niestety nie puściło w poziomie lecz w pionie. Komin wyprowadził zakończył się w Katedrze, lecz jeszcze wyżej niż osiągnięty wcześniej wspinaczką korytarz (Katedra kontynuuje się dalej do góry) Ogólnie długość odkryć sięgnęła 400 - 500 m od początku roku.
Ostatnim pobytem eksploracyjnym Za Kolankiem był biwak w składzie R. Mateja, M. Wierzbowski, J. Szczepański i K. Drobiński na początku lipca 96. Celem była wspinaczka na przodku i kartowanie. Marek i Janusz wspięli się na przodku ok. 15 m. Rafał z Krzyśkiem postanowili zacząć kartowanie od partii znanych już przed laty. Zachodziło bowiem podejrzenie, ze "boki" nie zostały należycie spenetrowane. Prace choć przerwane szybko awarią taśmy mierniczej (trafienie wanta) przyniosły nieoczekiwane rezultaty. Otóż gdzie by nie poszli trafiali na korytarze nieuwzględnione wcześniej w dokumentacji, a być może w dużej mierze w ogóle nie znane. Obecnie można stwierdzić, że zrobienie porządków w pracach pomiarowych w Partiach Za Kolankiem nawet z pominięciem zasadniczych nowych odkryć przyniesie wzrost długości jaskini przynajmniej o kilkaset metrów. (Są to partie zawaliskowe, które mogą nastręczyć dużo problemów w interpretacji pomiarów). Jednak na nowy otwór, pełny plan i właściwą ocenę wielkości liczbowych trzeba będzie jeszcze poczekać przynajmniej do następnego biwaku.

Dariusz Bartoszewski
Na podstawie relacji ustnej Rafała Mateji i Marka Wierzbowskiego

PS: W tym miejscu miał znaleźć się oryginalny tekst Rafała Mateji, ale ze względu na natłok zajęć Rafała póki co, musi starczyć to co jest, choć cierpi na tym rzetelność przekazu. Za ewentualne błędy, brak wszystkich nazwisk i terminów serdecznie przepraszam.


POWRÓT WYŻEJ: tutaj możesz wrócić do spisu artykułów.

POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ: tutaj możesz wrócić na stronę tytułową.

Ostatnia zmiana 1996.07.09