Manewry ratownictwa jaskiniowego


W dniach 9-12.12.2000 r. w Tatrach miała miejsce rewizyta francuskich ratowników ze Speleo Secours Francais. Dzięki temu, że manewry odbyły się w Polsce większa liczba naszych grotołazów miała szansę zapoznać się z francuskimi standardami przeprowadzania akcji ratowniczych. Oprócz dużej dawki teorii, odbyły się też oczywiście symulowane akcje ratownicze. 10 grudnia jedna z ekip działająca w Jaskini Zimnej miała za zadanie przetransportowanie rannego spod Ponoru do otworu. Okazało się, że pokonanie tego stosunkowo krótkiego odcinka z cis notami średniej trudności wcale nie jest banalne. Zgodnie z francuskimi normami nie ma mowy o jakimkolwiek szarpaniu noszami, ani nawet krótkim transporcie głową w dół. Większość pochyłych odcinków powinna być asekurowana liną, ranny w noszach powinien być traktowany jak skorupka od jajka - kosztem komfortu ratowników. W tym samym czasie druga grupa działała na trawersie Jaskini Mylnej. Oprócz technik transportu poziomego uczestnicy akcji mieli okazję zapoznać się ze środkami łączności przewodowej i bezprzewodowej - Nicola System.
11 grudnia doszło do zasadniczej akcji w Jaskini Czarnej. Transport przebiegał znad Smolucha przez Komin Niepokoju w Partiach Królewskich do połączenia z głównym ciągiem jaskini nad Kominem Węgierskim i dalej dobrze znanym odcinkiem do głównego otworu. Okazało się, że najwięcej czasu zajęło przygotowanie układów linowych. Francuzi przy transporcie w górę unikają stosowania flaszencuga. Nawet w studniach o skomplikowanej morfologii, jeśli tylko istnieje możliwość starają się stosować układy kilku balansów. Wyciąganie balansem po tyrolce stosują także na ukośnych i prawie poziomych odcinkach linowych. Sam transport do otworu przebiegł dość sprawnie.
W tym miejscu pozwolę sobie na kilka słów refleksji. Otóż od jakiegoś czasu krąży opinia, że (czołowi - przyp. autora) polscy grotołazi ze znajomością technik ratowniczych mogą dorównywać Francuzom. Odnoszę jednak wrażenie, że diabeł pogrzebany jest w zupełnie w innym miejscu. Żeby przeprowadzić akcję ratowniczą z francuskimi standardami jest nas po prostu za mało i nie mamy oparcia ze strony władz, które we Francji zapewniają wszelką pomoc. W efekcie zamiast co najmniej 50 ratowników w Jaskini Czarnej było nas kilkunastu. Nie mogliśmy więc spełnić wymagań Francuzów, aby przed rozpoczęciem transportu przygotować wszystkie odcinki linowe. Zamiast tego musieliśmy wykazać się naszymi narodowymi cechami, takimi jak operatywność przy przenoszeniu sprzętu z odcinka na odcinek już w czasie transportu, czy pożyczanie sobie ratowników pomiędzy zespołami. Standardy francuskie określają wyraźnie ile czasu ratownik może uczestniczyć w akcji, potem zostaje wymieniony na innego. Ma to na celu troskę o komfort rannego i bezpieczeństwo akcji.
Były to bardzo ważne manewry. Utrwaliły w nas przekonanie jak ważne są: przygotowanie logistyczne, łączność w jaskini, stała wymiana ratowników. Mam nadzieję, że zaowocuje to w kolejnych ćwiczeniach.
W manewrach uczestniczyło 17 grotołazów zrzeszonych w klubach: KKTJ Kraków, SG Wrocław, Speleoclub Wrocław, Speleoklub Aven Sosnowiec, Speleoklub Bielsko-Biała, Speleoklub Warszawski, SKTJ Nowy Sącz, SKTJ Sopot, WKTJ Poznań. Całością kierowali Marcin Gala (SW) oraz Philip Bence i Fabrice Fillols (obaj SSF).

R. P.


POWRÓT WYŻEJ: tutaj możesz wrócić do spisu artykułów.

POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ: tutaj możesz wrócić na stronę tytułową.

Ostatnia zmiana 2000.12.25