PARK LOS GLACIARES - ARGENTYNA


Na pierwszym planie jezioro Torre,
w oddali lodowiec Torre
i szczyt Cerro Torre (3102m)

Jedne z najpiękniejszych miejsc do na świecie - tak o północnej części parku Los Glaciares w Argentynie, gdzie górują Fitz Roy (3441m) i Cerro Torre (3102m), piszą autorzy przewodników. Miejsce to jest oblegane przez turystów z całego świata, zresztą wcale się nie dziwię, widoki robią piorunujące wrażenie, a na dodatek dostęp do parku i pod same imponujące szczyty, jest stosunkowo łatwy. Nie zawsze ma się jednak szczęście, bo region szczyci się niechlubną chwałą "chmurzastości". Fitz Roy np. jest osłonięty chmurami przez 300 dni w roku. Nam się udało.

Ale od początku. Zaczynamy w El Calafate, turystycznym, argentyńskim miasteczku, gdzie znajduje się mnóstwo schronisk, kwater, hoteli i bufetów- tam jemy "do upadłego". W każdym miejscu noclegowym można kupić bilety autobusowe do El Chalten (220 km od El Calafate), wioski - bazy wypadowej w okoliczne góry, znajdującej się już na terenie parku Los Glaciares. Strażnik, na nasze nieopatrzne pytanie o prognozę pogody, odpowiedział, z nieukrywanym uśmieszkiem, że skoro są lodowce to chmury na niebie nie są rzadkością, a poza tym pogoda jest tu nieprzewidywalna.

W tym miejscu należałoby wspomnieć, iż tylko północna część parku jest dostępna dla ruchu turystycznego, reszta to ścisły rezerwat. Na terenie parku znajduje się największy lodowiec na Ziemi - Hielo Sur, poza strefami polarnymi oczywiście. Park Narodowy Los Glaciares został w 1982 roku wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Potężna, granitowa wieża Cerro Torre

Z El Chalten ruszamy do Laguna Torre, jeziora skąd roztacza się niesamowity widok na diorytową wieżę Cerro Torre i pobliskie szczyty, coś wspaniałego. Dojście zajmuje niecałe 3h. Ale co się działo po drodze? Około 1,5h od wyjścia z El Chalten znajduje się punkt widokowy, pierwsze spojrzenie na patagońskie Andy, co tu dużo pisać, cudo - widok, przepiękny, powalający na kolana. Cerro Torre ukazuje nam się w pełnej okazałości, majestatyczna, wyniosła, piękna iglica, poniżej lodowiec Torre. Wierzchołek Fitz Roy'a oczywiście w chmurach, ale już widok podstawy wystarczy, aby stwierdzić, że to potężna góra.

Dochodzimy do miejsca biwakowego zwanego Campamento Bridwell (lub de Agostoni), namiotów tu sporo. Od razu biegniemy do jeziora Torre, żeby zrobić zdjęcia i nacieszyć oczy, bo nie wiadomo jak długo dane nam będzie podziwiać takie niezwykłe widoki jak Cerro Torre na tle bezchmurnego nieba. Pogoda zmienia się tu szybko, jeszcze po południu nachodzą chmury i przesłaniają cały okoliczny krajobraz, a wieczorem niespodzianka - "wieża" w promieniach zachodzącego słońca.

Następny dzień jest pochmurny, więc za wiele nie widzimy. Wykupujemy wycieczkę na lodowiec Torre (tzw. "warszawka"), stąd mamy raki i możemy podreptać po lodowcu. Na koniec trochę zabawy w postaci wspinaczki w lodzie, oczywiście "na wędkę". Po składzie naszej "grupy lodowcowej" można się zorientować jakie międzynarodowe towarzystwo zjeżdża się do parku, ludzie pochodzą z Brazylii, Belgii, Nowej Zelandii, Holandii... Cóż, jeśli ja chcę zobaczyć te niesamowite miejsca, dlaczego nie miałby chcieć tego ktoś inny.
Kolejne obowiązkowe miejsce do odwiedzenia w parku to punkt widokowy na Fitz Roy'a. Znowu krótkie, bo 4-godzinne dojście do obozowiska Campamento Poincenot, namiotów mało, wybieramy miejsce z widokiem na górę, tzn. wiemy, gdzie ma ona być, bo aktualnie przesłaniają ją chmury. Jesteśmy na to przygotowani, zabraliśmy jedzenie na 10 dni, tak łatwo się nie poddamy.

 

Czoło lodowca Spegazzini (wysokość 60m),
najwyższy z lodowców, spływających
do Lago Argentino

A tu nazajutrz kolejny fart, co prawda chmury snują się wokół i nad Fitz Roy’em, ale postanawiamy zaryzykować i idziemy do Laguny de Los Tres, zamarzniętego, pokrytego śniegiem jeziora z widokiem na szczyt. Podchodzimy bliżej do Laguny Sucia, lazurowego jeziorka, do którego, po pionowej ścianie, osuwają się kawałki lodowca. A nad tym wszystkim góruje Fitz Roy, co raz to z innej strony okryty pierzyną z chmur. Już, już cały się odsłania, aż tu nagle pojawia się jakieś chmurzysko nie wiadomo skąd. Niesamowite widowisko. Wspinamy się jeszcze wyżej, aby być bliżej "sceny". Grzbiecik, na który wchodzimy to takie skalne tarasy z porozrzucanymi wokoło kawałkami skały. W końcu docieramy do miejsc, można by rzec, w pierwszym rzędzie. Siedzimy i czekamy na moment całkowitej odsłony kolosa. Nic z tego, dajemy za wygraną i zaczynamy schodzić. Wtedy to "Fitzek" łaskawie odkrywa swoje wdzięki. Zaczyna się szaleństwo, w ciągu 10 minut "wypstrykałam" dwie rolki filmu, ale warto było. Na zachodzie, obok Fitz Roya stoi na straży Poicenot, niższy, ale też robiący wrażenie.

Warto polecić jeszcze dwa miejsca, dostępne niestety tylko w formie zorganizowanych wycieczek. Rejs po jeziorze Lago Argentino to przedsmak regionów polarnych. Jezioro leży na wysokości zaledwie 200m n.p.m., na północnym-zachodzie tworzy odnogi, do których wpadają lodowce Upsala, Spegazzini i inne. Podążając ku północy, coraz więcej pojawia się na jeziorze kawałków lodowca o niezwykłych i niepowtarzalnych kształtach i wielkości. Czasami pływające części odłamanego lodowca tworzyły pole, uniemożliwiające dopłynięcie do czoła lodowca.
Inne "magiczne" miejsce to lodowiec Perito Moreno, który cieli się do jeziora Roca. Te spektakularne pokazy zdarzają się kilka razy dziennie, niestety, jeśli usłyszy się huk lodu uderzającego o wodę, jest już za późno. Należy z uwagą obserwować czoło lodowca, którego wysokość dochodzi do 60m, aby obejrzeć spektakl od początku do końca.
Trzeba przyznać, szczęścia mieliśmy co nie miara. Pogoda była łaskawa, dzięki czemu udało nam się ujrzeć to, co najpiękniejsze w parku Los Glaciares, przynajmniej dla zwykłego śmiertelnika. Nie wątpię, że "zakazane" tereny parku są nie mniej fascynujące.


Ewa Moczulewska

Dymiący Fitz Roy po raz pierwszy (3441m),
poniżej zamarznięte jezioro de los Tres
Fitz Roy po raz drugi, obok Poincenot
Fitz Roy po raz trzeci w zasłonie dymnej...
...i po raz czwarty, w dole Laguna Sucia
Targu Jiu, typowe miasto w Rumunii
Przedsmak Antarktydy -
oderwana część lodowca na Lago Argentino
Jeden z wielu lodowców
spływających do Lago Argentino
Kolejny pływający "odłamek"
Lago Capri - urokliwe jeziorko
w drodze powrotnej do El Chalten
Przykład cofającego się lodowca
To już koniec, ostatnie spojrzenie na Fitz Roy’a
Cerro Torre po zachodzie słońca
Pierwszy „porażający” widok- Ewa, Arek, Jacek
Lodowiec Uppsala - największy
z wypływających z lądolodu Hielo Sur

Wiatr często spycha kawałki lodowca w jedno miejsce,
tworząc przeszkodę nie do pokonania

I jeszcze raz Fitz Roy w chmurnej zasłonie
Wycieczka po lodowcu Torre
No to w drogę!
Czoło lodowca Spegazzini
Lodowiec i jezioro Piedras Blancas, w tle Fitz Roy
Próby wspinaczki lodowej na lodowcu Torre

POWRÓT WYŻEJ: tutaj możesz wrócić do "Kącika globtrotera" Epimenidesa.

POWRÓT NA STRONĘ GLÓWNĄ: tutaj możesz wrócić na stronę tytułową.

Ostatnia zmiana 2004.03.14