Nurkowanie w Syfonie Warszawiaków


W dniach 01-06 lutego 2004 roku zorganizowaliśmy wyjazd w Tatry, którego głównym celem było wykonanie nurkowania w Jaskini Kasprowej Niżnej, w Syfonie Warszawiaków. W skład ekipy weszli członkowie Sopockiego Klubu taternictwa Jaskiniowego: Marcin Kaniewski, Michał Korecki i Jarosław Niekludow. Podczas wcześniejszych, rekonesansowych nurkowań w syfonach: Danka, Krakowskim i Mamucim, oszacowałem trudności w dostaniu się do "Warszawiaka" na niezbyt duże, co zaowocowało pomysłem zorganizowania tego wyjazdu. Po skrzyknięciu grupki chętnych, zgromadzeniu i przygotowaniu niezbędnego sprzętu oraz przemieszczeniu się z wszystkimi bagażami do Zakopanego, niezwłocznie rozpoczęliśmy działania. Na pierwszy ogień poszedł sprzęt ciężki - dwie butle 10-litrowe, dwie 4-litrowe oraz trochę drobniejszego sprzętu po zaporęczowaniu suchych ciągów, znalazło się pod Syfonem Danka, rozpoczynającym zalane partie jaskini. Byliśmy właściwie gotowi do akcji.

Rankiem 4 lutego wyruszyliśmy na akcję nurkową wśród potoków wody z topniejącego wszędzie w zastraszającym tempie śniegu, transportując resztę niezbędnego sprzętu. Po dotarciu pod Syfon Danka, już w trakcie konfigurowania sprzętu, rozległ się nagle głuchy odgłos wystrzału. Po sekundzie zastanowienia nad przyczyną tego odgłosu, szybko zakręciłem zawór jednej z dziesiątek, przy której jak się później okazało, strzelił wąż wysokiego ciśnienia od manometru. Po ponownym sprawdzeniu ciśnienia okazało się, że mam w niej już o około 30 atm mniej. No i jeden z automatów pozostał bez manometru. Na szczęście nie stanowiło to istotnej przeszkody w kontynuowaniu akcji. Po przenurkowaniu Syfonów Danka i Krakowskiego, transporcie sprzętu przez Salę Kaskad, Syfon Muminków (będący notabene najciaśniejszym miejscem w zalanych partiach jaskini), Syfon Mamuci oraz komin prowadzący z niego do Syfonu Warszawiaków, zmontowałem główny zestaw i przystąpiłem do realizacji najważniejszego celu wyjazdu. Syfon Warszawiaków cieszy się całkiem słusznie opinią najpiękniejszego syfonu w Polsce. Widoczność do kilkudziesięciu metrów, obszerność i dość zróżnicowany przebieg

Przygotowanie do nurkowania
J. Niekludow, M. Kaniewski

korytarzy, skomplikowana morfologia, wreszcie ponad trzystumetrowa długość klasyfikują go niewątpliwie do grupy najciekawszych obiektów nurkowych, w których miałem dotąd okazję nurkować. Po osiągnięciu ok. 260 -280 m długości (na podstawie markerów na poręczówce) musiałem niestety zawrócić - tu niestety dał o sobie znać ubytek powietrza w jednej z dużych butli. W drodze powrotnej, na szczęście już przy samym początku syfonu, wyczerpaniu uległ główny akumulator, także demontaż zestawu oraz powrót przez mniejsze syfony odbywał się przy świetle małych, pomocniczych latarek, tzw. lumenek. Pomimo tych trudności nurkowanie zakończyło się planowo i po podziale sprzętu na transportowy i depozytowy rozpoczęliśmy retransport. Niestety przy Gnieździe Złotej Kaczki czekała nas kolejna niespodzianka - wcześniej drożny przełaz, na skutek gwałtownego ocieplenia na powierzchni uległ zalaniu, odcinając nam tym samym drogę powrotu. Niezwłocznie przystąpiliśmy do czerpania wody i przelewania jej przez próg, w kierunku Sali Rycerskiej. Po kilkudziesięciu wyciągniętych szpejach udało się nam uzyskać kilkucentymetrowy prześwit, umożliwiający wyczołganie się przez przełaz bez pozostawania w "całkowitym zanurzeniu". Cali w błocie i piasku, przemoczeni, zziębnięci i zmęczeni docieramy do partii przyotworowych, przebieramy się i na dół, na bazę. To niestety koniec naszej akcji w Kasprowej - przy Syfonie Danka pozostał spory, przymusowy depozyt sprzętowy. Przy panującej wówczas pogodzie niemożliwym stawało się dotarcie do syfonów i dokończenie akcji. Trzeba było poczekać na poprawę warunków, a póki co wracać do Gdańska.
Epilog akcji miał miejsce 15 lutego. Pogoda poprawiła się znacznie i od wielu dni trzymał silny mróz. Radek Paternoga, prowadzący w Tatrach kurs zimowy, wyniósł wraz z grupą kursantów nasz depozyt, transportując go następnie na bazę. Nareszcie koniec.
Ogólnie akcję zaliczyć można do udanych, pomimo drobnych trudności cel został osiągnięty a wszyscy dobrze się bawili i wrócili zadowoleni - oby więcej takich akcji! Zresztą kto wie, następne syfony Kasprowej czekają cierpliwie na swoją kolej...

Jarosław Niekludow


Autor dziękuje wszystkim, bez których współudziału i pomocy akcja ta nie byłaby możliwa.

Przygotowanie do nurkowania
na zdjęciu J. Niekludow
Po nurkowaniu


POWRÓT WYŻEJ: tutaj mozesz przejść spisu artykułów

POWRÓT NA STRONĘ GLÓWNĄ: tutaj mozesz wrócic na stronę tytułową.

Artykuł czytało osób od 16 lutego 2004